Tegoroczne żniwa dobiegły końca. To dobry moment, aby przyjrzeć się dotychczasowym praktykom oraz zastanowić się, co możemy zrobić dla lepszej kondycji gleby, wyższej odporności na suszę i bardziej zrównoważonego gospodarowania wodą oraz jak przygotować się do kolejnych żniw Właśnie o tym rozmawiamy z Patrykiem Kokocińskim – rolnikiem, który nawadnia swoje pola w sposób naturalny, wykorzystując retencję krajobrazową. Dzięki jego wysiłkom powstało również Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Krajobrazu Śródpolnego „Życie na Pola!”
Pan Patryk, laureat nagrody Rolnik Roku 2024, a także członek grupy eksperckiej ds. aktualizacji planu przeciwdziałania skutkom suszy (aPPSS), która pełni rolę doradczą dla tego procesu, dzieli się swoimi doświadczeniami – opowiada o tym, co było impulsem, dzięki któremu zainteresował się retencją i jakie działania wprowadza we własnym gospodarstwie. Wyjaśnia, czego brakuje obecnie w Polsce, a co jest kluczowe w przeciwdziałaniu skutkom suszy. Dodatkowo, przybliża nam, co retencja daje w praktyce i jak zareagował na tegoroczną suszę. A co należy robić po tym, gdy żniwa już się zakończą? – o tym wszystkim przeczytają Państwo w naszym wywiadzie. Zapraszamy do lektury.
1. Od czego zaczęła się Pana przygoda z retencją wody? Co skłoniło Pana do wdrożenia takich rozwiązań?
Przygoda z retencją zaczęła się w naszym gospodarstwie od suszy. Jest ona odpowiedzią, która może wydawać się oczywista – skoro stajemy w obliczu jakiegoś problemu, to naturalnym jest, że szukamy jego rozwiązania. Kluczowy był dla nas rok 2018, kiedy na terenie naszego gospodarstwa przez cały rok zanotowaliśmy zaledwie 380 (sic!) mm opadów. To stanowczo za mało, żeby na rolnictwie zarobić, a jedynie o krok od tego, by w ogóle przetrwać. W naszym gospodarstwie, w którym utrzymujemy bydło mleczne, stały i jednakowej jakości plon rok do roku jest sprawą najistotniejszą. Prowadząc biznes „as usual” nie było to już dłużej możliwe. Na podstawie wieloletnich obserwacji okazało się, że to właśnie woda, a w zasadzie jej okresowe niedobory są głównym czynnikiem ograniczającym produktywność naszego biznesu. I na poprawie tego elementu postanowiliśmy się skupić. Co okazało się słusznym krokiem, bo rok 2019 przyniósł w naszym regionie kolejną ekstremalną suszę, a roczna suma opadów nie przekroczyła 350 mm. Dzięki retencji przetrwaliśmy tę suszę bez większego szwanku i teraz już jesteśmy pewni, że nasza wizja rolnictwa oparta na dbałości o wodę się sprawdza.
2. Jakie konkretne działania podejmuje Pan w swoim gospodarstwie, by zatrzymać wodę w krajobrazie?
Przede wszystkim nie traktujemy retencji jako jednego działania, które raz „odbębnione” załatwia nam sprawę deficytu wody. Bo wiemy, że takiego rozwiązania nie ma. Wdrażamy w naszym gospodarstwie wiele drobnych praktyk mających poprawić zdolność retencyjną krajobrazu, w którym pracujemy. Dzieje się to na wielu poziomach. Bo retencja naszym zdaniem najtańsza i najbardziej efektywna jest w miejscu, w którym woda spada, a więc w naszym przypadku na polu. Dbamy o zawartość materii organicznej w naszych glebach, bo to właśnie ona jest podstawowym magazynem wody w glebie. Dostosowaliśmy metody uprawy (zrezygnowaliśmy z pługa), by w jak największym stopniu ograniczyć mineralizację tejże materii i utratę węgla organicznego. Dbamy również o jej podaż – stosujemy w znakomitej większości nawozy organiczne (gnojowicę i obornik). Co roku niemal cała powierzchnia gospodarstwa obsiana jest mieszankami poplonowymi, które po zbiorze plonów głównych chronią glebę przed erozyjną działalnością wiatru i przed wypłukiwaniem składników pokarmowych. A dodatkowo dostarczają sporych ilości azotu, no i samej materii organicznej.
Ale gleba to tylko pierwszy poziom retencji, no bo prędzej czy później woda z pól i tak spłynie i trafi do sieci melioracyjnej. Dlatego kolejnym ważnym elementem retencyjnej układanki była modernizacja rowów i urządzeń melioracyjnych. Przy współpracy ze Spółką Wodną i okolicznymi rolnikami odbudowaliśmy i naprawiliśmy urządzenia piętrzące wodę w rowach, by móc ją w nich zatrzymywać na dłużej, podnosząc jej lustro i poprawiając dostępność dla upraw.
Ponadto pod kątem retencji patrzymy również na okoliczny krajobraz. Odbudowujemy wszystkie elementy agrocenoz, które przez rolników bywają pogardliwie nazywane „obszarami nieprodukcyjnymi”. A więc miedze, pobocza dróg, strefy buforowe wzdłuż rowów, zadrzewienia śródpolne czy zakrzaczenia. Bo i owszem, na pierwszy rzut oka są to przestrzenie nieprodukcyjne, ale co z naszej perspektywy najistotniejsze, są to tereny retencyjnie czynne, które mogą wpływać korzystnie na uwilgotnienie krajobrazu, a więc naszego warsztatu pracy.
3. Jakie zmiany w kondycji gleby i dostępności wody zaobserwował Pan po wdrożeniu tych działań? Czy zauważył Pan wzrost odporności upraw na suszę?
Zdecydowanie tak. Zaobserwowaliśmy szereg pozytywnych zmian – od wzrostu zawartości materii organicznej, przez powstawanie większych agregatów glebowych, aż po lepsze napowietrzenie gleby i więcej dżdżownic! To jest właśnie życie glebowe, które uzyskujemy dzięki wdrażaniu praktyk rolnictwa regeneratywnego. A co za tym idzie? Oczywiście większa odporność na suszę. Każdy dodatkowy procent materii organicznej w glebie to potencjał do zmagazynowania niemal 200 metrów sześciennych wody na hektarze. U nas średnia zawartość materii organicznej w glebach to 3%. Niewiele, ale w skali kraju zasobność gleb nie sięga nawet 2%, a co gorsza, gleby w Polsce nieustannie nam ubożeją. Co za tym idzie, są coraz bardziej podatne na suszę. Jednak nie tylko w warunkach suszy te rozwiązania się sprawdzają. Prawidłowa struktura gleby oraz jej żyzność również dużo lepiej „radzą sobie” z absorbowaniem nawalnych opadów, które także coraz częściej nawiedzają nasz region. Dzięki czemu na naszych polach nie obserwujemy w zasadzie w ogóle zastoisk wodnych czy efektów działalności erozji wodnej – a jeszcze kilka lat temu były one sporym problemem.
4. W tym roku mimo opadów również mamy do czynienia z suszą w Polsce. Czy odczuł Pan ją bardziej niż w poprzednich latach? Jakie były jej skutki w rolnictwie?
Ten rok w ogóle jest wyjątkowy. Wyjątkowo trudny, warto dodać. Najpierw była bardzo dotkliwa susza na początku sezonu wegetacyjnego (luty – maj), która przyczyniła się do wystąpienia poważnych strat przede wszystkim w uprawach zbóż ozimych. Potem przyszedł czas zbiorów i okazuje się, że mamy bardzo deszczowe i zimne lato, które w wielu regionach całkowicie zablokowało żniwa. Takie „szarpane żniwa” niestety bardzo negatywnie wpływają na jakość uzyskiwanych plonów. W tym roku notowaliśmy w Polsce również wyjątkowo dużo lokalnych zjawisk ekstremalnych z opadami nawalnymi i gradobiciami, które również naszego gospodarstwa nie ominęły. To są jednak zjawiska, które wpisują się w przewidywania klimatologów, o których potencjalnym występowaniu mówiło się już lata temu. Dziś, lepiej lub gorzej przygotowani, musimy się z nimi mierzyć. Nas susza wiosenna nie dotknęła niemal w ogóle dzięki rezerwom wody zmagazynowanym w sieci melioracyjnej. A kiedy ta się skończyła w drugiej dekadzie czerwca, zaczęło padać – ot szczęście!
5. Jakie znaczenie dla rolnictwa – teraz i w przyszłości – ma Pana zdaniem retencja wody? Czy uważa Pan, że retencja krajobrazowa może być kluczowym elementem w walce z deficytem wody w rolnictwie? Czy rzeczywiście warto inwestować w takie rozwiązania – i czy są one faktycznie skuteczne?
O ironio! Prowadząc działalność rolniczą w XXI wieku mamy dostęp do wszystkiego. Co tylko dusza zapragnie jest na wyciągnięcie ręki. Najnowsze technologie i najlepsze odmiany. Dziś mamy roboty, które sieją, pielą czy doją krowy. A mimo to zapomnieliśmy o najważniejszym. O wodzie. To woda jest głównym czynnikiem plonotwórczym i nikt nigdy tego nie zmieni. Przestaliśmy zwracać na nią uwagę, bo bardzo wygodnie umościliśmy się w przekonaniu, że woda była, jest i będzie. Ostatnie lata pokazują jednak coś zupełnie innego. Susza rolnicza występuje w Polsce co roku, pojawia się w różnym czasie, w różnych regionach, ale przestała być już zjawiskiem ekstremalnym, a stała się raczej nową rzeczywistością. Co roku w jej wyniku tracimy w rolnictwie ponad 6 miliardów złotych (wg wyliczeń Polskiego Instytutu Ekonomicznego). Dziś to już nie ilość hektarów decyduje o sile gospodarstwa, ale ich potencjał plonotwórczy. Ten zaś jest bezpośrednio związany z zawartością materii organicznej, a co za tym idzie odpornością na suszę. Umiejętność zarządzania wodą opadową na terenie gospodarstwa stanie się prędzej czy później kluczowym czynnikiem ekonomicznej stabilności rolnika. Dlatego tak, warto inwestować w retencję – zwłaszcza krajobrazową. To skuteczne i dostępne rozwiązanie, które pomaga ograniczyć skutki suszy.
6. Czy współpracuje Pan z innymi rolnikami lub instytucjami w zakresie gospodarowania wodą? Na czym ta współpraca polega i co daje w praktyce?
Oczywiście! W końcu tak mamy w Polsce skonstruowane prawo, że aby zatrzymywać wodę w rowach, które wykraczają poza granice naszych gruntów potrzebujemy pisemnej zgody właścicieli gruntów sąsiadujących z tymi rowami.
W moim przypadku ta współpraca nie była wynikiem obowiązku, ale świadomego partnerstwa i wypracowywanej przez lata strategii wspierania odporności naszej okolicy na suszę. Współpracujemy z lokalnymi rolnikami, z którymi wspólnie podejmujemy decyzję, gdzie, kiedy i jak wodę w rowach zatrzymywać by jak najbardziej z niej skorzystać, ale też, żeby nikt nie był poszkodowany (np. poprzez zalanie gruntów).
Ponadto współpracujemy w Ośrodkami Doradztwa Rolniczego z całej Polski, z którymi organizujemy szkolenia dla rolników i doradców rolnych dotyczące zarządzania wodą w krajobrazie rolniczym.
Nieoceniona jest także współpraca z lokalną Spółką Wodną, z którą po latach trudnych negocjacji w końcu zaczęliśmy przebudowywać sieć melioracyjną tak, żeby nie służyła wyłącznie odwadnianiu. Przywracamy wspólnie melioracji jej dwoistą naturę nawadniająco-odwadniającą, utrzymując rowy w dobrym stanie, ale jednocześnie remontując i tworząc nowe urządzenia piętrzące.
Co z tego otrzymaliśmy w praktyce? Ponad 1500 hektarów terenów rolniczych, z których bez naszej wiedzy nie odpływa siecią melioracyjną kropla wody. To ogromna przewaga, z której głupotą jest nie korzystać.
7. W jaki sposób przygotowuje Pan pola po żniwach? Co według Pana warto robić w tym okresie przejściowym, aby maksymalnie chronić grunty przed utratą wody i erozją?
Przede wszystkim minimalizujemy okres czasu, w którym pola po zbiorach zostają odsłonięte – gleba nie powinna długo pozostawać bez osłony. Słońce, wiatr, deszcz to czynniki, które powodują utratę składników pokarmowych, utratę materii organicznej. Po zbiorze zarówno zbóż, kukurydzy na kiszonkę czy buraków cukrowych na wszystkich działkach, na których jest to możliwe stosujemy mieszanki poplonowe, które chronią glebę przed czynnikami atmosferycznymi. Ponadto dostarczają one dodatkowych składników i materii organicznej. Naszym celem jest, aby pola pozostawały zielone przez cały rok.
8. Czego według Pana najbardziej potrzebują dziś rolnicy, żeby skutecznie przeciwdziałać suszy?
Zdecydowanie potrzebują zrozumienia powagi sytuacji wynikającej z pogłębiających się deficytów wodnych oraz tej jakże często podkreślanej „rolniczej solidarności”, ale tym razem wokół wody w krajobrazie rolniczym. Widzę na własnym przykładzie, że gdyby nie współpraca sąsiedzka, zgody wyrażone przez sąsiadujących z nami rolników czy po prostu zwyczajne, ludzkie zrozumienie potrzeby retencjonowania wody w sieci melioracyjnej – nie zrobiłbym nic. Bardzo często spotykając się z rolnikami odwiedzającymi nasze gospodarstwo słyszę, że oni sami chcieliby takie działania u siebie wdrażać, że nie są w stanie uzyskać zgody sąsiadów. Bardzo częste są przypadki, że na terenach dolin rzecznych, gdzie dominują trwałe użytki zielone (łąki), gdzie mamy przecież genialne warunki do retencjonowani wody, pojawia się jeden, dwóch rolników, którzy swoje łąki zlikwidują, zasieją kukurydzę i już o magazynowaniu wody nie chcą słyszeć, bo dla kukurydzy będzie za mokro.
Ponadto potrzebujemy edukacji. Edukacji klimatycznej, edukacji dotyczącej roli zielonej infrastruktury w krajobrazie rolniczym. Bez tego będziemy się co roku spotykać z sytuacją, że po większych deszczach (patrz tegoroczne lato) temat suszy, a w zasadzie strategii jej przeciwdziałania schodzi na boczny tor. No bo przecież napadało. Wszyscy zapomnieli, że mieliśmy jedną z najsuchszych wiosen w historii pomiarów i wiele upraw ucierpiało.
Zapraszam więc wszystkich do zapoznania się z projektem „Stop Suszy! Start Retencji!”. Na ich stronie można znaleźć informacje na temat działań, jakie każdy może podejmować, aby polepszyć sytuację wodną w naszym kraju.